Logo PIPK

Association of Polish Engineers in Canada

Association des Ingénieurs Polonais au Canada

Stowarzyszenie Inżynierów Polskich w Kanadzie
Founded in 1941, Incorporated in 1944


Trendy w światowym handlu

Czy Kanadyjczycy nie są już potrzebni?


Janusz Niemczyk

Niektóre rocznice zachęcają do zadumy i refleksji na odległe tematy. Niedawno przy okazji rocznicy Wołynia rozmawiałem o sprawach polsko- ukraińskich z wysokim rangą przedstawicielem środowiska ukraińskiego. Opowiedziałem mu pewną historię, którą opowiedział mi inżynier z Polski. Otóż, w końcu lat dziewięćdziesiątych jego firma, w której zasiada w radzie dyrektorów, zastanawiała się nad otwarciem kolejnego zakładu produkcyjnego. Wybierali między Ukrainą a Chinami. Tak było, ponieważ zarobki na Ukrainie były podobne do tych, jakie były w strefach zwolnionych od podatków we wschodniej części Chin. Po zastanowieniu się wybrali Chiny. Ten wybór okazał się trafny. Dzisiaj ta firma z Polski ma pakiet zmówień na dwa lata do przodu.

Z rozmów w kręgach biznesowych w Polsce obraz jest taki, że Polacy, którzy otworzyli na Ukrainie biznesy, w większości przypadków nie tylko nie zarobili, ale jeszcze potracili zainwestowane pieniądze. Dlaczego tak się stało? 

Otóż Chiny strategicznie stwierdziły od czasu rozmów Henry'ego Kissingera z Mao Tse-tungiem w latach siedemdziesiątych, że aby wyrwać się z zapaści technologicznej, trzeba pozwolić zachodnim inwestorom na tworzenie miejsc pracy. Trzeba zrobić wszystko, by zachodni inwestorzy, którzy zamierzają inwestować w Chinach, czuli się bezpiecznie.

Wobec tego tajna policja chińska pilnuje biurokratów chińskich, by ci nie wyciągali rąk po łapówki i nie spowalniali tempa inwestycji; by nie zniechęcali zachodnich inwestorów. Tak się działo na przestrzeni ostatnich 20 lat i tak się dzieje dzisiaj. Z pewnymi wyjątkami, co prawda, ale o tym później.

Na Ukrainie natomiast jest na odwrót, według opinii biznesmenów, tam służba bezpieczeństwa jest pierwsza do wyciągania ręki po pieniądze inwestorów. To powoduje, że inwestycje albo ciągną się latami, albo inwestorzy się wycofują. Jedynym sposobem na odbicie przez ewentualnego inwestora sobie strat jest odbicie ich sobie na kosztach produkcji, czyli na zaniżaniu płac pracowniczych.

Jednak jak twierdzą biznesmeni z Zachodu, i w Chinach nastąpiły pewne zmiany na przestrzeni lat, a szczególnie od czasu tak zwanej drugiej wojny irackiej.

Otóż, narasta tam pewnego rodzaju zjawisko niechęci do reprezentantów firm amerykańskich. Czym ono się objawia? Otóż pewien przedstawiciel handlowy opowiedział mi taką sytuację: jest na pokazach produktów przemysłowych w Chinach i obok niego rozłożyli się przedstawiciele firmy z USA ze sprzętem elektronicznym służącym do kontroli produkcji. Amerykanie mieli laptopy, a na laptopach mieli filmy demonstrujące, jak ich produkty pracują.

Nie minęły jakieś 2-3 godziny od otwarcia przemysłowego show, jak do Amerykanów podeszło dwóch Chińczyków zainteresowanych, jak się wydawało, ich produktami. Po chwili podeszły jeszcze jakieś trzy osoby i znowu dwie osoby i nagle zamieszanie, Amerykanie wołają policję. Okazało się, że skradziono im dwa laptopy. Przyszło trzech policjantów chińskich, porozmawiali, pogadali sobie i odchodzą. Za nimi przypadkowo, bo do toalety, poszedł mój rozmówca. Patrzy się, a policjanci się śmieją do siebie.

Jakoś tak rok później podobne targi przemysłowe już w innym państwie Dalekiego Wschodu. I powtarza się sytuacja identyczna. Ma miejsce kradzież laptopów u handlowców z USA. Amerykanie na dwa dni wyeliminowani są z pokazów, roześmiani policjanci. Jaki z tych wypadków mój znajomy wyciągnął wniosek? Że małe złodziejaszki wiedzą, że nie będą ścigani, jeśli okradną Amerykanów.

Istnieje gdzieś w powietrzu ciche przyzwolenie na takie kradzieże. Trzeba tu dodać, że targi czy też pokazy przemysłowe najczęściej organizuje się w systemie dwudniowym. Nie chodzi tu o to, że Amerykanom ukradziono parę tysięcy dolarów. Chodzi raczej o to, że im uniemożliwiono zaprezentowanie produktów i ewentualną ich sprzedaż.

Bez sprzedaży produkcja nie ma sensu. Miejsce Amerykanów zajmuje konkurencja. Najczęściej na miejsce wytwórców z USA wskakuje konkurencja z Europy. W wielu przypadkach taki proces ma miejsce i nasilił się po kryzysie 2008 roku, kiedy to najbardziej zaawansowane, ale jednocześnie drogie wytwory przemysłu z USA zostały zamienione na produkty nieco mniej zaawansowane technologicznie, ale tańsze i wyprodukowane w Europie, a głównie zaś w Niemczech.

Również w Austrii, Finlandii, Danii, Holandii. I dlatego w tych państwach obserwuje się pewien fenomen po roku 2008 polegający na tym, że w tych krajach bezrobocie jest poniżej 10 proc. Czyli faktycznie tam nie ma bezrobocia. Na popyt na produkty mniej zaawansowane technologicznie, ale jednocześnie tańsze spowodowany spowolnieniem gospodarczym na świecie i recesją nałożył się nieoficjalny bojkot produktów z USA.

Rozmawiałem z paroma osobami i sprawdzałem obserwacje przekazane mi w rozmowach z handlowcami jeżdżącymi po świecie.

Osoby z Dalekiego Wschodu, Indonezji, Bliskiego Wschodu i Afryki, a nawet z Ameryki Południowej potwierdziły, że taki niepisany cichy bojkot produktów z USA istnieje i nasilił się od czasu wojny irackiej. Zrobienie na złość turyście czy handlowcowi z USA nie łączy się z karą, ze środowiskowym potępieniem, jest wręcz na odwrót.

Do tworzenia tych trudności handlowych dla USA dodać trzeba i trudności handlowe wymyślone już wewnątrz USA. Osoby z krajów muzułmańskich muszą czekać na wizę do USA po trzy miesiące, i to często niezależnie od ich materialnego statusu. Nie mają przy tym zagwarantowane, że ich przejazd przez granice USA będzie łatwy.

Ekonomia jest dziedziną zaliczaną do nauki ścisłej. Ekonomiści lubią podpierać się statystyką, by pokazać, że mierzą zjawiska, by pokazać trendy. Ale jak statystycznie uchwycić takie zjawiska i ich wpływ na dochód narodowy USA, jak cichy bojkot towarów USA, cichy bojkot handlowców USA, przyzwalanie na okradanie handlowców i turystów z USA, przedłużone terminy wydawania wiz biznesmenom pragnącym odwiedzić USA?

Jak uchwycić wpływ wydatków na służby specjalne i policję zamiast na inwestycje w kraju? Po upływie 5 –10 lat widać, że średnie zarobki w jakimś kraju spadły wobec zarobków w innym kraju, np. w porównaniu z Niemcami.

Gdyby spróbować uchwycić tendencje, porównanie takie zrobić na przestrzeni pół roku, roku, czy nawet dwu lat, takiego trendu spadkowego można nie uchwycić. Ale już po 5, po 10 latach spostrzeżemy, że jesteśmy biedniejsi niż Niemcy. Czy ktoś przypisze to bojkotowi, niechęci, wydatkom na zbrojenia?

Znajdzie się wielu profesorów ekonomii, którzy napiszą, że te sprawy nie miały wpływu na naszą biedę. Jedni napiszą, że to wina za niskich, a drudzy napiszą, że to wina za wysokich podatków. Informacje o nastrojach w handlu powinny przenikać do polityków.

Ku memu zdziwieniu przekonuję się w rozmowach z politykami kanadyjskimi, że często nie są w ogóle świadomi tego, co się dzieje wokół Kanady i na świecie.

Wielu z nich dalej jest przekonanych, że biznesmeni z Izraela otwierają swoje firmy przykrywki w Kanadzie, by pod taką przykrywką handlowców z paszportami kanadyjskimi handlować np. z Arabią Saudyjską.

Dalej również są przekonani, że to samo robią handlowcy z USA, by móc przy pomocy paszportów kanadyjskich handlować z Afryką czy Dalekim Wschodem.

Trendy się zmieniają. Kiedyś dla Kanady było korzystne być na obrzeżu imperium USA. Dzisiaj zaczyna być odwrotnie. Kanadyjczycy nie są już tak mile widziani.

Coraz częściej w rozmowach z handlowcami jeżdżącymi po świecie słyszy się, że biznesmeni z Izraela pod przykrywką otwierają firmy w Niemczech i innych krajach Unii Europejskiej.

Podobnie robią to Amerykanie. Ciekawym wydarzeniem ostatnich dwóch lat były aresztowania kilkudziesięciu biznesmenów kanadyjskich na Kubie pod zarzutami korupcji. Czy jest to tylko zwalczanie korupcji, czy też jest to powiązane z tym, że rząd Kuby podpisuje coraz więcej umów z Chinami i Kanadyjczycy nie są już tak potrzebni?

Mam wrażenie, że parcie na podpisanie przez USA tak zwanej umowy o wolnym handlu z Unią Europejską jest właśnie zabezpieczeniem się przed negatywnymi dla USA trendami w handlu i wymianie towarów na świecie. Ale czy przeciętny Kanadyjczyk zdaje sobie z tego sprawę?

Janusz Niemczyk
Toronto